poniedziałek, 3 września 2012

Odsłona No.8


***

Filip zmienił swój status na dostępny.

- Witaj, białogłowa Anno! Jakąż dziedzinę chcesz dzisiaj zgłębić?
  Azaliż moim oczom się przedstawia pustka, czyż nie masz serca, by tak nie raczyć się odezwać słowem?
...
Czyż bowiem nie umawialiśmy się na owe spotkanie, gdy zegar naszą godzinę wybije?
Zapomniałaś?
...
Wystawiłaś mnie :P.

Filip zmienił swój status na niedostępny.
Anka zmieniła swój status na dostępny.

- Wybacz!
zegarek mi źle chodzi,
laptop mi się nie chciał włączyć,
gg m się zacięło,
złe moce zawładnęły moim ciałem  i nie chciały mnie słuchać,
klawiatura mi się zepsuła,

ale to tylko 23 minuty spóźnienia.

Chciałam zrobić dobre wejście,
wiesz, trzeba się spóźnić...

Wróć!
nie zasnę:(
życie jest krótkie...

Życie jest za krótkie

na takie nierozsądne kłótnie.
Ja jestem,
mogę poczekać...

Wiesz, monolog do ekranu nigdy mnie jakoś wyjątkowo nie pociągał.
Czego się jednak nie robi dla życiowych Pomyłek:D
hop hop
Porozmawiajmy o egzystencji.
Możemy pomilczeć
hmm...

Przyjemne jest to milczenie...

Wiesz,
z nikim mi się nie milczy tak jak z Tobą,
bo milczeć trzeba umieć,
możemy pomilczeć i popatrzeć na księżyc.

A nie!
Nie ma księżyca... Bu

Bzzzzz
wiem, że tam jesteś,

nie chowaj się
i tak Cię widzę.
Nie wolno Ci tak się skrywać,
kiedy ja chcę porozmawiać!

23 mnuty w porównaniu z wiecznością to naprawdę tylko okruch,
czwarta część mgnienia,
to jak chwilowe wyjście do toalety.
Właśnie! w toalecie byłam...

No dobra,

nie mam nic na swoje usprawiedliwienie,

tylko tyle, że
bardzo mi smutno

i lekki zawał mnie chwycił jak się zorientowałam, że jest 23 po dwudziestej...

Nic to,
 przełknę to...
ale będzie ciężko.

Czyż nasza znajomość nie jest warta zapomnienia o tym incydencie?
Czyż można tak po prostu przekreślić to wszystko?
Czyż słuchasz mnie ,czyż nie?

...

cisza

kap kap

z parapetu

a od Ciebie nic
słowa małego

żadnego

Lubię Twoje słowa.
Twoje słowa budzą moje słowa.

Słowo codzienne jest puste,
słowo bez celu jest puste,
na 3000 słów zaledwie 3 mają sens,
ale słowa potrzebują słuchacza,
tak jak ja Ciebie teraz!

Przyzywam Cię!

Słyszysz?!
Acreit foit lium pott!
Magiczne zaklęcie!

Nie wiem,  co znaczy...

ważne, że ma zadziałać...
~ Ważne, że potrafisz widzieć dobro, ważne,  że dostrzegasz jego ogrom, twój światopogląd...

Świruję tu już.
Będę, jak coś, czekać
z zamkniętemi usta memi
xd

do rana
wschodu
o pierwszym promieniu porannego słońca opuszczę z żalem ten posterunek
ale do tego czasu będę
po cichu
po wielkiemu cichu

...
<czeka w zgryzocie>

Nad ranem.

Anka zmieniła swój status na niedostępny.

***

czwartek, 30 sierpnia 2012

Odsłona No.7


***
Nazajutrz.
Filip zmienił swój status na dostępny.
Anka zmieniła swój status na dostępny.

- Oto i jestem. Ciągle student.
- Masz szczęście. :P Przyznaj, wczoraj miałeś jakieś zaćmienie umysłowe i dzisiaj się z tego śmiejesz?
- Tak, śmieję się...
- Wiedziałam! :D
- Ale z tego, że nie doszedłem do tego wcześniej. W życiu nie powinienem wybierać takich studiów.
- Czekaj, czegoś tu nie łapie... Co się stało, że tak się zraziłeś do tej filozofii? Coś w domu? Twoja mama nie chce, żebyś studiował?
- Przeciwnie, bardzo mnie namawiała na te studia. Teraz też uważa je za świętość i jak przyjeżdżam, to ciągle o nie wypytuje.
- Więc w czym rzecz?
- Czy Ty zawsze byłaś taka wścibska, czy tylko na mnie wypróbowujesz swoje talenty?
- Nie pochlebiaj sobie, taka wada genetyczna xD.
- Acha.
- Powiesz mi czy nie? Jeśli to nie mama ani też nie Ty, bo w to na pewno nie uwierzę, to kto? Poznałeś kogoś?
Edit: Masz dziewczynę?
No tak... Stąd to sadzenie drzewa i zarabianie na rodzinę...
Tylko dlaczego mi tego nie powiedziałeś wprost?
To normalne, rozumiem to, choć znasz moje poglądy na koślawą miłość.
Ale to tylko moje poglądy. Jak ma na imię? Ładna? :P
- Hej, hej, trochę się zagalopowałaś.
Nie mam żadnej dziewczyny (Moja żona się jeszcze nie urodziła :P).
Skoro już drążysz ten temat, to filozofia jest zupełnie nieprzydatna. Nie zarobię dzięki niej na leki dla mamy, znajomość brzytwy Okhama nie zapłaci za mnie za opiekunkę. W życiu do niczego nie dojdę. Mogę się oszukiwać, ale na tym świecie najbardziej liczą się pieniądze. To smutna, ale najprawdziwsza prawda.
Amen.
- Weź nie piernicz! Wyobrażam sobie, że jesteście teraz w ciężkiej sytuacji, ale do cholery nie sprzedaje się ideałów. Zresztą, kto Ci je kupi... :P Przecież są stypendia, Twoja mama pracuję, Ty też możesz złapać jakąś dorywczą pracę. Dlaczego od razu się poddajesz?
-  Może nikt nie nauczył mnie walczyć? Może nie chcę już walczyć. A dziadek miał rację jak mówił, żebym się w życiu nie spodziewał cudów, bo jesteśmy tylko ludźmi, a kierują nami zwyczajne instynkty.
Mama pracuje, ale do czasu. Choroba szybko się rozwija, już teraz myli rozliczenia w księgowości, a klienci skarżą się, że zapomina o zleceniach. Rozmawiałem z jej szefem, w porządku gość, ale nie może jej długo zatrudniać, bo to się odbija na jego firmie. Ja to rozumiem i mama będzie tam pracować do końca miesiąca. Co potem? Stypendium? Chyba nie wiesz, ile ukochane państwo na nie przeznacza :P... Niewiele. O dużo za mało. Dorywcza praca? To jest jakiś pomysł, ale i tak nie pokryje rachunków, leków i tego wszystkiego. Nie ma co się łudzić. Rzeczywistość nie dba o ideały. A na ideałach nie zarobisz.
- To nie może się tak skończyć!
- Czasami trzeba coś poświęci. Widać nie było mi pisane bycie studentem filozofii...
- Jak nie Tobie, to komu? Tym z list rezerwowych z Dziennikarstwa? Sam w to nie wierzysz...
-Poczekam jeszcze do końca miesiąca i rzucam te studia, nie mam innego wyjścia.
- Przemyśl to jeszcze, proszę.
- Przemyślę, dla Ciebie. Dobranoc.
- Dobrej nocy, śpij spokojnie.
- Anka?
- Tak?
- Dzięki, że ze mną wytrzymujesz.
- Ktoś musi :P. Bądź o 20.00. Paa
- Ok, paaa

Filip zmienił swój status na niedostępny.
Anka zmieniła swój status na niedostępny.

niedziela, 26 sierpnia 2012

Odsłona No.6


***
Kilka dni później.

Filip zmienił swój status na dostępny.
Anka zmieniła swój status na dostępny.

- Filip! Jesteś? Jak Twoja mama? Pogadaliście szczerze?
- Hej, ale długo z Tobą nie rozmawiałem:/. Mama sama się przyznała, że to nie zwykłe przemęczenie zaraz jak przyjechałam. Potem już poszło dobrze, umówiłem ją z tym lekarzem z Krakowa na stałe wizyty, znaleźliśmy opiekunkę i mama jakoś lepiej chyba się czuje. Już nie pyta mnie, co tam w szkole, a to dobry znak. Leków oczywiście nie brała, musiałem sam je wykupić. Narzekała, że za drogie i w ogóle jej nie potrzebne, a są inne, ważniejsze wydatki, moje studia i takie tam...
- To dobrze, że wszystko się jakoś ułożyło, trzeba o nią dbać.
-  Tak, ułożyło się.
- Filip?
- Tak?
- Coś się stało? Niby wszystko gra, ale czuję, że coś Cię jeszcze martwi :/...
- A mówią, że takie rzeczy można tylko zobaczyć.
- Kłamstwo, takie rzeczy się czuję. Więc, co nie gra?
- Rzucam studia...
- Żartujesz? ! ! ! Dlaczego?
- Bo są bezsensowne. Głupio zrobiłem, że w ogóle poszedłem na tę całą filozofię. Po co mi ona? Żeby po pięciu latach stwierdzić, że nie mam za co żyć, a życie nie daje nadziei. Żeby bić się z tym wszystkim, próbować poznać prawdę, która nie istnieje? Dorzucać sobie pytań? Zamartwiać się życiem? Po co? Nie lepiej po prostu żyć. Zrobić jakiegoś inżyniera, zarabiać kasę, postawić sobie dom, zasadzić drzewo, mieć rodzinę i umrzeć? To jest nasze przeznaczenie. A filozofia tylko gmatwa nam to wszystko i  dławi nas tym wszystkim. Kiedyś Ci pisałem, że myślenie boli. Tak, to jest największy ból, zwłaszcza gdy dochodzisz do niektórych wniosków, ale my sami się skazujemy na ten ból. Niepotrzebnie, masochistycznie.
- Nie wierzę, że to mówisz. Zdaję sobie sprawę, że na filozofii nie zbijesz kokosów, ale jesteś inteligentny i pracę znajdziesz na pewno. Ale nie o to tu chodzi. Przecież kochasz filozofię... Jesteś tam na tych studiach z pasji, to jest Twój sens. Wyobrażasz sobie siebie, jako operatora koparki czy tynkarza? Naprawdę uważasz, że wytrzymasz coś takiego?
- Tysiące tak pracują i nikt nie narzeka. Liczy się przetrwanie, sama tak kiedyś powiedziałaś, pamiętasz?
- Tak, pamiętam, ale przetrwanie nie da Ci nic, co by Cię satysfakcjonowało. Innym może tak, ale nie Tobie.
- Mam jeden wielki śmietnik w głowie, nie wiem, co z tym wszystkim zrobić. A wkuwanie teorii Św. Augustyna wcale nie pomaga... Czuję, że ta filozofia jest całkiem nieprzydatna.
- Nie mów tak. Przez Ciebie straciłam sporo czasu na myślenie, roztrząsanie każdego kroku, a Ty mi teraz piszesz, że najlepiej gdyby to wszystko szlag trafił, bo to tylko próba oszukiwania się, że coś się rozumie, że coś na tym świecie jest dzięki nam prostsze. Mam dość...
- A nie tak jest? Jesteśmy jak ludzie ze starożytnej epoki, oni tłumaczyli sobie świat mitami, my filozofią.
- Nie porównuj tego, to coś całkiem różnego. Mity to wymyślone historię, filozofia, to człowiek, życie, rozum, szukanie prawdy, nie zadowalanie się bajkami. Nie wierzę, że ja przekonuję do tego Ciebie...
- A jednak.
- Muszę kończyć. Ale dokończymy tą rozmowę jutro. Będziesz?
- Spróbuję.
- Masz być! I nie waż się robić jakichś głupot! Trzymaj się.
- Paaa.

Anka zmieniła swój status na niedostępny.
Filip zmienił swój status na niedostępny.

piątek, 24 sierpnia 2012

Odsłona No.5


***

Anka zmieniła swój status na dostępny.
- Jesteś?

Filip zmienił swój status na dostępny.
- Jestem.
- Cześć.
- Hej.
- Co tam?
- Wszystko spoko, a u Ciebie?
- Nic nowego.
- Acha..
- Pogadajmy normalnie! Długo Cię nie było...
- Musiałam trochę pomyśleć. Przepraszam, że się uniosłam, ale bardzo mnie uraziłeś :(.
- Wiem, i strasznie mi głupio. Czytałem naszą ostatnią rozmowę kilka razy i ciągle bije się w głowę, jak mogłem coś takiego napisać... Wcale nie myślę, że nie potrafisz samodzielnie myśleć i musisz rzucać jakimiś cytatami „znawców”. Dla mnie jesteś jedną z niewielu osób, które próbuję jakoś ten świat zrozumieć. Rzadko spotykam takie osoby, nawet u mnie na roku większość to osoby z listy rezerwowej Dziennikarstwa, czy Psychologii, ciekawość świata, to towar deficytowy. Nie chciałbym stracić takiej dobrej partnerki dyskusji i filozofowania ;D.
Wybaczysz?
<klęka>
- Wstawaj, nie rób scen! :D Wybaczam!
- O Łaskawa!
 < rzuca się na szyję>
- Dusssssisz...
<kaszle, jak gruźlik>
- Już się odklejam. Chcesz porozmawiać o mojej wierze?
- A chcesz się znowu pokłócić? :P
- :P
- Żart. Emocje chyba już opadły, więc możesz mi teraz na trzeźwo wszystko wyznać, jak na spowiedzi.
- No nie wiem, bo wypiłem trochę wódki...
- Pijany filozof, to dopiero deficytowy towar. Jakaż to impreza się odbyła? :P
- Bez imprezy, chciałem się napić i się napiłem.
- Nie pasuje mi to do Ciebie...
- Mnie też nie.
- Aaa, to dlatego przede mną klękałeś... A ja myślałam, że to wyrzuty sumienia...
- Na trzeźwo też bym klęknął! A poza tym nie jestem pijany, mam mocną głowę.
- Właśnie widzę, jutro Ci to wypomnę. Nie rozmawiajmy dzisiaj o niczym ważnym. Pogadajmy tak sobie.
- Przecież Ty nie lubisz gadki o bzdetach.
- Nie lubię, ale czasami to działa jak antidotum na zbolały umysł, który za dużo myśli.
- Dobra, to zapodaj jakiś lekki temat.
- Hmmm... Jaki film ostatnio oglądałeś?
- Hmmm... Nie powiem.
- Ja zgadnę! Chwila... Skoro się nie przyznajesz to coś dla nastolatek... No nie wiem „Przed Świtem”? A nie chwila, cofam to, tego byś nawet po pijaku nie oglądnął... Podpowiedź?
- Ostatnia część sagi.
- Achaaa niedawno w kinach?
- Raczej dawno.
- Fantasy?
- Mhm
- „Harry Potter i Insygnia Śmierci cz.II”?
- Trafiony zatopiony.
-Jeeee! Ale wiesz, co jest najśmieszniejsze?
- Nie.
- Sama to wczoraj oglądałam. Kawał dobrego kina. :P Tylko smutne to trochę...
- Smutne? Właśnie, aż się zdziwiłem, że nie było smutnego zakończenia, Harry miał umrzeć, a tu proszę rodzinka 19 lat później...
- Żart jakiś.
- Nie. Życie.
- No właśnie – życie, a nie tego oczekiwałam od fantasy. Miało nie być tego przygnębiającego przemijania i dorastania, a tu nagle Harry przed trzydziestką...
- Ale to bardzo dobry sposób na powrót do rzeczywistości. I tak potteromania długo trwała... A jakby go Rowling uśmierciła, to dopiero wywołałoby burzę.
- I falę samobójstw pewnie.  Ostatnio czytałam, że taką falę wywołała „Ta ostatnia niedziela”.
- Straszne o.O
- Troszkę. Ej, boję się...
- Czego?
- Że wyrosłam z fantasy...
- No coś Ty!  Z tego się nie wyrasta.
- Wiem, wiem, chyba za bardzo racjonalizuję...
- Uważaj, Raskolnikow też tak zaczynał.
- Dzięki! :P
- Do usług.
- Muszę uciekać. Nie pij więcej.
- Ja nie piję, ja degustuję. Zielona Finlandia. Mniam.
-Muszę Ci coś wyznać...
- Czekaj...
- Już?
- Już.
- Co robiłeś? ^^
- Musiałem sobie walnąć jednego, za trzeźwy jestem na takie wyznania.
- Ty się jakiś zdegenerowany robisz, co wam na tej uczelni robią? ?
- Nic.
- Ej, teraz pytam serio, co się dzieje?
- Nic, przecież mówię.
- Nie musisz mówić co, ale nie kłam.
- No dobrze, ale to dłuższa historia, a Ty miałaś lecieć.
- Zostanę.
- Mówiłem Ci kiedyś, że moja mama mieszka teraz sama. Kilka miesięcy temu, gdy jeszcze ja z nią mieszkałem zauważyłem, że coś dziwnego się z nią dzieje. Chowała klucze od samochodu do torebki i potem ich szukała, pytała, co tam w szkole, a gdy już jej wszystko opowiedziałem, jak gdyby nigdy nic dodawała – a w szkole, co tam słychać? Była coraz słabsza i w końcu udało mi się ją przekonać, żeby odwiedziła lekarza. Trwało to trochę czasu, ale niedawno była na badaniach tu w Krakowie. Kilka dni temu były wyniki. Zadzwoniłem do niej i od razu się uspokoiłem, okazało się, że to wszystko było efektem przemęczenia i stresu. Uwierzyłem, bo przecież niedawno pochowała męża, a ja ojca... Ale dzisiaj, gdy przechodziłem obok tej kliniki, postanowiłem porozmawiać z tym lekarzem i prosić o poradę, jak zająć się mamą, na co jej zwrócić uwagę. Byłem pewien, że sama nic nie zmieni, a leków pewnie w ogóle nie kupuje. Lekarz miło się uśmiechał, patrzył na mnie ciepło, ale wszystko mówił z jakimś dziwnym współczuciem, które mnie strasznie gryzło. A już zdziwił mnie, gdy powiedział, że dobrze by było załatwić mamie opiekunkę na 24 h na dobę, na co ja wybałuszyłem oczy  i pytam, czy aż tak poważne to przemęczenie. Popatrzył na mnie, jakbym własną matkę chciał zabić, aż mnie przeszyły dreszcze. Zapytał, czy nie wiem, co to jest choroba Alzhaimera. Zamarłem.
Okłamała mnie.
Przemęczenie, stres, bajeczka dla głupiego syna.
Jak mogła mi nie powiedzieć prawdy? Że tak z nią źle, że potrzebuje mnie teraz. Nic z tego nie rozumiem.
- Rozmawiałeś z nią?
- Nie. Nie chcę, żeby się tłumaczyła. I wymyślała kolejne bajki. Zawiodła mnie i zraniła bardzo. A po śmierci ojca tylko ona była mi naprawdę bardzo bliska i myślałem, że traktuje mnie jak dorosłą osobę i jeśli tylko coś się stanie, zwróci się z tym do mnie.
- Ale nie możesz tego traktować jak wymierzenie Ci policzka. Tu w ogóle nie chodzi o Ciebie. Widać, że ona sobie z tym nie radzi i tylko chciała Cię chronić.
- Chronić? Co Ty mówisz?! Kłamstwo jest bardzo bezpieczne... Tak jej było łatwiej – uciec od prawdy. Zawsze uciekała, kiedy ojciec wracał z pracy i pił dopóki nie zrobiło się ciemno, też nic nie mówiła. Milczała. Nikt nie widział problemu. Jak ojciec nie pił (co zdarzało się rzadko) wszystko było ok, w domu cisza, jak zaczynał pić, to podnosił głos, nie, nigdy mnie nie dotknął, ale ją wyzywał od najgorszych kurew. Nie znosiłem tego. Ją to bolało, ale nigdy, nigdy słowem się mu nie sprzeciwiła, nie odpowiedziała, nie przeklęła, nic, cisza, święty spokój. Nie rozmawiali, my też nie rozmawialiśmy. W naszym domu nie było czegoś takiego jak rozmowa. Wszystko zamiataliśmy pod dywan. Wszystko. Nie wyobrażałem sobie rozmowy z ojcem, dzień po tym jak pijany ubliżał matce. Choć paliło się we mnie, by wyrzucić mu to wszystko, by skrzyczeć go za te przekleństwa, uświadomić, że jest alkoholikiem... Ale nigdy się nie odważyłem. Ojciec na drugi dzień był normalny. Trzeźwy. Nie wiem czy pamiętał wszystkie swoje wybryki, ale na pewno miał wyrzuty sumienia, chodził wtedy wokół nas jak zbity pies i sprawiał, że to my czuliśmy się winni za tą wielką ochotę dania mu po gębie. Nabierałem się na tą jego skruchę, przyznaję się. Matka też. Ale ona była dorosła, to ona miała protestować. Ja, mały, nie mogłem zrobić nic. Bałem się. A potem przywykłem i codzienność nie była już wyzwaniem. Coraz rzadziej myślałem o nim jak o alkoholiku, coraz mniej przejmowałem się jego wątrobą. Może największym nieszczęściem był fakt, że nas nie bił (No może raz bardzo potrząsnął matką i zostały jej siniaki na ramieniu), bo gdyby nas bił, to łatwiej byłoby nam coś z tym jego pijactwem zrobić. A tak, godziliśmy się na wszystko. I nie było problemu. Wiem, to moja słabość i nigdy sobie jej nie wybaczę. Ale ona była jeszcze słabsza i sama siebie oszukiwała. To chore, nawet teraz kiedy on już nie żyje i nie muszę tego robić i tak obwiniam siebie za jego pijaństwo. Siebie i ją.
- Nie możesz tego robić. To nie jest Twoja wina ani tym bardziej Twojej matki. To on był chory, uzależniony, nie mogłeś nic zrobić, ponad to, że z nim byłeś i się od niego nie odwróciłeś.
  Nie masz pojęcia, jak bardzo chciałabym Cię teraz przytulić. Jestem z Tobą.
- Wiem i dziękuję Ci. Jesteś pierwszą osobą, przed którą się tak głupio użalam nad sobą.
- Przestań, wcale się nie użalasz. Musisz porozmawiać z matką, teraz jej zdrowie jest najważniejsze.
- Wiem, ale dzisiaj jestem w nie najlepszym stanie na takie rozmowy. Pojadę jutro do domu i wszystko z nią załatwię.
- To chyba najlepszy pomysł. Alzhaimer to nie wyrok, wiele osób z tym żyje, dacie sobie radę, razem. I błagam nie obwiniaj jej o nic, tym bardziej o to, że była bierna. Kochała go. Ja nie wierzę w prawdziwą miłość, ale wiem jak silne może być to uczucie jeśli dołączysz do niego przywiązanie. To był związek patologiczny, ciężka sytuacja, z której rzadko widzi się wyjście.
- Właśnie, patologiczny. Unikałem tego słowa jak ognia. Wolałem – normalność. Wmawianie sobie, że coś takiego przechodzi każda rodzina, że niektórzy mają gorzej. Gówno prawda. Niektórzy mają o niebo lepiej, bo o to niebo walczą. Żałuję tego czasu, ale tak sobie myślę, że gdyby udało się cofnąć czas, to dalej tkwiłbym w tej patologii, nic bym nie zrobił, na nic innego nie miałbym sił. Jestem tak bardzo marny, jestem zwykłym prochem, niczym. Kohelet miał rację. 
- Nie mów tak! Jesteś cholernie wartościowym człowiekiem! Inteligentnym, prawdziwym, widzisz głębiej, nie dajesz sobie spokoju, drążysz wszystko, co Cię interesuję. Jesteś niewiarygodnie dobry! Po chrześcijańsku, ale i tak Ci tego zazdroszczę :P. Dziękuję losowi, że pomyliłam kiedyś numer gg i teraz mogę pisać z taką Pomyłką:D. Wiesz, jesteś najlepszą anonimową Pomyłką mojego życia . Aż się muszę szczypać za każdym razem, kiedy z Tobą piszę, bo to aż dziwne, że taki mózg chce na mnie tracić czas. Więc weź się chłopie w garść, zostaw tą flaszkę i się wyśpij, bo jutro dłuuugi dzień. Ale dasz radę! Będę z Tobą duchem. Telepatycznie się ze mną komunikuj.
- Filip, jesteś tam?
- Halooo!?
- No nic, dobranoc, śpij spokojnie i niczym się nie martw.
<przytula moooocno>
Anka zmieniła status na niedostępny.

Kilka godzin później:

- Przepraszam, to ta wódka, zasnąłem. Jesteś moim Aniołem Stróżem, ja dziękuję losowi, że mam takie Przeznaczenie jak Ty. Miłego ranka.
<przytula jeszcze mooocniej>
Filip zmienił status na niedostępny.